Wielu z Was zapewne zna takie filmy jak „Mad Max”, „Mistrz kierownicy ucieka”, „Autostopowicz” czy z najnowszych „Drive”.
Ale czy wiecie, że również polska kinematografia ma na koncie film łączący motoryzację, zbrodnię i wymierzanie sprawiedliwości? To „Prywatne śledztwo” w reżyserii Wojciecha Wójcika z 1987 r. z rolą Romana Wilhelmiego. Mnie osobiście bardzo ten film się spodobał i sądzę, że przy obecnych możliwościach technicznych stanowi doskonały materiał na remake…
Fabuła zaczyna się od wypadku samochodowego, w którym giną żona i dwoje dzieci byłego motocyklisty Rafała Skoneckiego. Bohater postanawia sam znaleźć sprawcę. W tym samym czasie pojawia się tajemniczy, ubrany na czarno motocyklista o niezwykłych umiejętnościach, wymierzający na drogach sprawiedliwość…
Wizja samotnego szosowego mściciela jest romantyczna, ale, niestety, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Niezależnie bowiem od tego czy ktoś jest sprawcą wypadku drogowego (bądź innego zdarzenia) czy tylko chciał dać komuś nauczkę za złe zachowanie, powinien liczyć się z poniesieniem konsekwencji na następujących płaszczyznach:
- karnej bądź wykroczeniowej (odpowiedzialność za przestępstwo bądź wykroczenie),
- cywilnej (materialna kompensata szkód ofierze),
- administracyjnej (np. zatrzymanie prawa jazdy, utrata uprawnień do kierowania pojazdami, skierowanie na badania).
I o tym właśnie, najkrócej rzecz ujmując, będę pisała w kolejnych wpisach.
A co do tytułu wpisu i filmu… W sprawach o wypadki drogowe często trzeba przeprowadzać własne, prywatne śledztwo.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }